środa, 28 marca 2018

Idealne loki na wiosnę z Remington Prolux.

Fale czy loki to jedna z tych propozycji, które są często bardzo pożądane przez kobiety, szczególnie wiosną czy latem. Nadają objętości włosom oraz są bardzo kobiecym rozwiązaniem. Sprawdzają się zarówno na wieczorne wyjścia, jak i na co dzień. Świetnie modelują kształt twarzy, oczywiście należy uważać przy doborze ich rodzaju, aby nie odebrać sobie urody tylko ją dodać. Kiedyś loki były jedną z najmodniejszych fryzur dla kobiet, utożsamiano je z zadbaniem, zamożnością i seksapilem. Dziś kojarzy mi się z dużą ilością  wolnego czasu, przecież burzy loków nie zrobi się w 5 minut, więc przede wszystkim czas, umiejętności oraz cierpliwość.





Sama uwielbiam wszelkiego rodzaju fryzury, bardzo często goszczą one na mojej głowie.
Próbuję różnych metod, aby uzyskać wymarzony efekt, tym razem wałki termiczne od Remington.
Podoba mi się w nich to, że oddają ciepło w sposób równomierny, a nie tak jak w przypadku
lokówki, gdzie łatwo o poparzenie i zniszczenie włosów. Do marki Remington, jako producenta oferującego od lat najwyższej jakości urządzenia do stylizacji włosów mam ogromne zaufanie. Wierzę w skuteczność tych produktów, ale także w pełne bezpieczeństwo. Mam natomiast obawy jaki efekt uzyskam na swoich włosach, ponieważ są bardzo odporne, jeśli chodzi o zabiegi termiczne, lecz nie zamierzam się poddawać.






Główne cechy to:

  • 20 welurowych wałków ułatwiających nawijanie włosów – 8 średnich (25 mm) i 12 dużych (32 mm)
  • Nowy, innowacyjny kształt klipsa
  • Technologia Dual Heat – nagrzewanie wałków i klipsów w 90 sekund
  • Kompaktowa obudowa- łatwość przechowywania
  • Pokrywa ochronna
  • Łatwiejsze przechowywanie, dzięki możliwości owinięcia kabla
  • Ceramiczne, nagrzewające się klipsy
  • Wskaźnik włączenia

Jako kobieta zwracam dużą uwagę na wygląd urządzenia, producent postawił na bardzo delikatne kobiece kolory, mowa o bladym różu oraz lilli. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest również miejsce na schowanie kabla zasilania, dzięki temu po użyciu nie przeszkadza w przechowywaniu. Może więc stać się ozdobą na toaletce. Składa się z 20 welurowych wałków – 8 średnich (25 mm) i 12 dużych (32 mm). Taka ilość wałków wystarczy na długie włosy. Ja natomiast uwielbiam używać mniejszych wałków, ponieważ dają efekt mniejszego skrętu, na czym mi zależy.




Po włączeniu urządzenia wałki niemal natychmiast zaczynają się nagrzewać. Czekam około 3 minut, aby solidne nabrały ciepła i rozpoczynam nakładanie na włosy. Ogromnym plusem wałków PRO luxe jest to, że są niesłychanie lekkie. Po nałożeniu na głowę są praktycznie niewyczuwalne, nie sprawiają dyskomfortu, nie dają uczucia ciężkości.




Poza tym są to termo-wałki, które nie parzą ani palców przy ich nakładaniu na pasma, ani skóry głowy. Warto zwrócić uwagę na klipsy, które także się nagrzewają i tym samym pomagają w lepszym skręcie włosów. Klipsy są bardzo łatwe w zastosowaniu, nie łamią i nie rwą włosów. Wałek pokryty specjalnym czarnym welurowym materiałem zabezpiecza także przed ześlizgiwaniem się z niego klipsa. Według zaleceń producenta wystarczy trzymać je ok 5 min na głowie, natomiast ja zawsze czekam troszkę dłużej. Zazwyczaj do chwili, aż przestają oddawać ciepło. Jeśli chodzi o czas to niestety jest podobny do tego jak używam lokówki.
Loki wychodzą bardzo ładnie, delikatnie kobieco i naturalnie. Będę ich używać zapewne bardzo dużo latem, teraz w sezonie przejściowym, gdzie moja fryzura musi wytrzymać pod różnymi nakryciami głowy pozostaję przy lokówce.

poniedziałek, 19 marca 2018

Nawilżenie na wiosnę z Oriflame Tender Care

Od jakiegoś czasu moim numer jeden, jeśli chodzi o pielęgnację ust, są produkty marki Eos. Ulubionym smakiem jest miętowy, niezależnie od pory roku, natomiast jak z każdym kosmetykiem zdania są podzielone. Przeczytałam ostatnio sporo komentarzy negatywnych na temat produktów Eos, z racji tego, postanowiłam podzielić się z Wami produktami, których używałam kiedyś.


Zafascynowana moimi początkami zakupów przez internet, zamawiałam sporo produktów kosmetycznych z Oriflame. Dopiero teraz pochylając się nad tą marką dowiedziałam się, że swoich początków firma sięga 1967 roku. Co bardziej mnie ucieszyło powstała w Szwecji. Jest to od niedawna mój ulubiony kraj, więc z większą przyjemnością wracam do produktów tej marki i testuję nowe balsamy nawilżające do ust.
Mam przed sobą trzy smaki: niebieski to balsam z olejkiem z nasion borówki, różowy o zapachu różanym oraz czerwony z olejkiem z nasion żurawiny. Jeśli chodzi o zapach wszystkie pachną bardzo intensywnie, pozostają bezbarwne zarówno w opakowaniu jak i po nałożeniu na usta.

Na opakowaniu nie znalazłam szczegółowego składu produktu, natomiast na stronie internetowej, są bardzo dokładnie rozpisane wszystkie składniki, co uważam za obowiązek producenta. Naturalna formuła z woskiem pszczelim i witaminą E ma za zadanie odżywiać skórę. Dodatkowo na stronie znajduje się mnóstwo opinii napisanych przez zadowolone klientki. W porównaniu do innych dostępnych na rynku marek, moim zdaniem, ten produkt nie należy do najlepszych, kiedyś byłam zachwycona, natomiast teraz widzę więcej minusów.


Produkty nawilżają usta, lecz stopień nawilżenia nie jest dla mnie odpowiedni. Nawilżenie jest krótkotrwałe oraz  brakuje efektu wygładzenia skóry. Silny zapach może mdlić, a opakowanie w kształcie jajka nie należy do najwygodniejszych. Jeśli chodzi o wydajność, pomimo 15 ml produktu starcza na bardzo długo. Swoje pierwsze opakowanie używałam tak długo, że aż wstyd mi o tym wspominać. Skończyło się tak, że nie zużyłam produktu przed końcem daty ważności.
Jednakże zachęcam do spróbowania, pamiętajmy o tym, że każda z nas ma indywidualne potrzeby, powinna próbować wielu produktów, aż znajdzie swój idealny. Należy się dbać o małe przyjemności i poszukiwać do skutku.