czwartek, 22 lutego 2018

Barania Góra - pierwsze zimowe wejście


                                                                                                                                                                                     

Góry to magiczne miejsce pełne zachwycających widoków i przecudnej energii, co krok patrzę na coś a w głowie ciągle przechodzi jedna myśl jak tu pięknie to mantra, która co kilka kroków powraca - jak tu pięknie. Nie znam innego miejsca gdzie obcy witali by się tak serdecznie i nigdzie nie cieszę się z widoku drugiego człowieka jak na szlaku ,w górach nikt nie znajduje się przez przypadek - tam łączy nas jedna idea jeden cel - zdobyć szczyt. Nie jestem wytrawnym turystą górskim ale lubię to uczucie kiedy pokonuje swoje słabości i każdy krok chodź czasem dłuży się  jak siedmiomilowy zbliża mnie do celu.W trakcie łagodnej wspinaczki  przez ośnieżone tereny odczuwam osamotnienie ale bardzo szybko zamieniam je w przemożną siłę . W zimie nie miałam jeszcze okazji zdobywać nawet 1220 dlatego chodź od  dnia zdobycia góry minął tydzień wciąż wspomnienia są tak świeże . Widoki przyrody rekompensują trudy każdej wyprawy ale dopiero w chwili kiedy siedzę w ciepłym miejscu pod kocem. Perspektywa powrotu po zmroku nie należała do najbardziej pożądanych a cały dzień marszu po ścieżce na szerokość dwóch stóp odcisnął piętno zmęczenia. Nawet wtedy liczyło się by przeć naprzód a magia złapania dobrego kadru odeszła w zapomnienie .Góry to nie przelewki wiedzą to alpiniści i tacy weekendowi turyści jak ja dlatego  musi minąć okrągły rok bym wróciła do myśli o powrocie na południowo -wschodnią część Beskidu Śląskiego. Bliskość natury zawsze sprawiała mi radość natomiast będąc w górach czuję się taką kruchą istotą jak nigdzie indziej, podczas mojego spacerowego szlaku nie mogłam nie pomyśleć o nieżyjącym już Tomaszu Mackiewiczu i Wszystkich tych którym góry były droższe niż życie.